Sanitariuszki i
pomoc medyczna podczas powstania warszawskiego
Od pierwszych dni powstania organizacja służby medycznej była dużym wyzwaniem. Z powodu trudności ze zdobyciem antybiotyków, leków i środków dezynfekujących jednym z największych problemów było zaopatrzenie. Nieprawdą jest, że pod czas powstania nie było chętnych do pomocy - choć wszyscy się bali, pomagali nawet najmłodsi.
Najlepszym dowodem na to jest historia jedenastoletniego „Zawiszaka” Andrzeja Szwejkerta, który pomimo tak młodego wieku pomagał w opatrywaniu rannych. Do Warszawy przyjechał on w 1939r. z Inowrocławia z matką i bratem. Był sanitariuszem w szpitali na Żoliborzu. Niestety chłopiec zginął od eksplozji pocisku z Niemieckiego czołu.
Na ogół jedynymi miejscami zdatnymi do użytku przez lekarzy były piwnice. Szpitale były jednak ukrywane w kościołach np. Dominikanów pod wezwaniem św. Jacka, ale też w Pałacu Raczyńskich przy ulicy długiej 7, lub w szpitalu przy ulicy Miodowej 23 i w budynku Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności przy ulicy Freta 10. Maksymalny limit rannych w tych szpitalach na ogół nie przekraczał 450 rannych osób - wiązało się to z trudnością opiekowania się większą liczbą poszkodowanych.
Jednak nawet tam nie można było stworzyć dobrych warunków do przeprowadzenia operacji, a jednak, codziennie lekarze podejmowali się przeprowadzenia wielu zabiegów, np. wyjmowania śrutu z kolana łączniczki. Po pewnym czasie niemieckie wojska zorientowały się , w których miejscach są owe „szpitale” i poczęli je bombardować. Jeśli podczas nalotu wykonywana była operacja to ludziom nie wolno było odejść od pacjenta nie mówiąc już o przerwaniu operacji. Gdy zawaliła się jakaś ściana budynku zasłaniano to miejsce prześcieradłami by osłonić pacjenta od lecącego tynku. Nie da się ukryć, że ten zawód był bardzo męczący. Ponieważ powstańcy nie dysponowali odpowiednimi narzędziami do wykonywania takich czynności jak odcięcia zmiażdżonej przez czołg nogi, to musiano się jej pozbyć bez przyborów i zbytniego znieczulenia. Dlatego też operacje te trwał czasem po kilkanaście godzin.
Wielu lekarzy ginęło od ostrzałów podczas wynoszenia rannych z płonących szpitali. Nazwisk jest wiele, a próba spisania ich wszystkich zakończyła by się z pewnością fiaskiem. Oto kilka z nich:
chirurdzy 99
interniści 41
ginekolodzy 27
stomatolodzy 19
pediatrzy 15
okuliści 16
radiolodzy 7
dermatolodzy 8
laryngolodzy 5
anatomopatolodzy 3
neurolodzy 3
ortopedzi 3
kardiolog 1
bakteriolodzy 2
psychiatrzy 3
anatom 1
epidemiolog 1
hematolog 1
urolog 1
onkolog 1
neurochirurg 1
lekarz weterynarii 2
mgr farmacji, p.o. lek. 2
Istotną rolę w powstaniu odegrały sanitariuszki, które tymczasowo opatrywały rannych oraz przenosiły ich do tajnych szpitali i punktów sanitarnych. Jeden z nich znajdował się na ulicy Długiej 23 i w szpitalu przy ulicy Podwale 25 mieszczącym się w podziemiach restauracji „Krzywa Latarnia”. Tam wykonywano podstawowe zabiegi jak szycie powierzchownych ran, czy usztywnienie złamania. Wiele Sanitariuszek wspierało powstanie:
Jak widać, pomoc medyczna odegrała bardzo dużą rolę pod czas Powstania Warszawskiego. Gdyby nie chirurdzy i sanitariusze to wszystko mogłoby przebiec jeszcze bardziej drastycznie, jako, że mieszkańcy Warszawy byli by bardziej narażeni na zakażenia i epidemie spowodowane brudem. Pomimo braku warunków i środków do przeprowadzania tych „tajnych operacji” były one wykonywane wbrew wszelkim przeciwnościom. Warto wspominać tych, którzy pracowali jako lekarze i sanitariuszki, jako, że poświęcali oni często swoje bezpieczeństwo i życie dla dobra ogółu. Gdyby nie oni, morale powstańców byłyby znacznie mniejsze.
Cytaty z wywiadu z panem Tadeuszem Romanem, odnośnie tematu opieki medycznej w powstaniu:
"No więc... Służba medyczna wyglądała tak (...). Mianowicie Wola była mocno.... no dużo było szpitali na terenie Woli. Tam był: Żydowski szpital, był Wolski szpital, który do tej pory istnieje, był szpital zakaźny, który też istnieje. Tam było sporo szpitali, było. W tych szpitalach leżeli Powstańcy razem z chorymi, bo przecież chorych też (...). Także mało kto ocala z tych szpitali. Część chorych naszych, Powstańców myśmy ewakuowali na Stare Miasto, bo wtedy była jeszcze łączność samochodowa. (...) na przykład ten dowódca mój, "Miecz", Tadeusz Kurzyna on został ranny w nogę chyba 8. września, yyy sierpnia, i jego właśnie przewieźli na Stare Miasto (...). Teraz Stare Miasto. To już tam tak było strasznie z ostrzałem, tylu rannych że te powstańcze szpitale i to nie tylko Powstańcy, cywilna ludność, leżeli w Kościołach. Największy szpital powstańczy, wojskowy nazwijmy to tak. To było w Archiwum Akt Nowych na Długiej i po różnych takich tych... Mój kolega leżał na Podwalu, gdzieś w jakiejś ... pamiętam co to za była nie wiem... Później "Pod Krzywą Latarnią" był taki lokal w piwnicy na Kilińskiego, tam ich wszyscy wymordowali Niemcy jak weszli. Tam też była koleżanka moja też tam na Długiej w jakimś większym mieszkaniu była, też miała rannych i ocalili wszyscy, bo Niemcy tam leżeli. Niemcy powiedzieli, że dobrze traktowano tutaj i dzięki temu ocaleli. Także to było i były te opatrunkowe pierwszej pomocy punkty. (...) ma się rozumieć większość szpitali na Starym Mieście została zniszczona. (...) dlaczego tak było na Starym Mieście? Bo na Starym Mieście nie było szpitali prawdziwych. Na Woli było dużo, a tu nie było żadnego szpitala normalnego. Więc musieli gdzieś zorganizować no to po kościołach no to po Archiwum Akt Nowych, po mieszkaniach, jakichś piwnicach."
"Mieliśmy lekarza z partyzantki, z 27 Wołyńskiej, i on się strasznie źle czuł w mieście. A on prowadził tą... Yyy... Punkt opatrunkowy u nas i u "Radosława" w sztabie (...). I właśnie tego dnia podchorąży "Ryś" zawołał mnie żebym ja zszedł do punktu sanitarnego, który był na dole i odprowadził doktora Bolka (...). I myśmy mieli w tej środkowej oficynie kwatery, a punkt sanitarny był na tym... w tym rogu (...). Jak ja zszedłem i już mieliśmy iść, to doktor Bolek mówi... Yyy przynieśli powstańca, ale tak zmasakrowany był (...). No i on mu niby tam robił mu opatrunki i od razu drugiemu (...). I w pewnym momencie, nie usłyszeliśmy samolotu, nic tylko wybuch i wszystko się waliło na nas, na tej Mławskiej. I nas na tym parterze zasypało. Doktor Bolek zginął (...)."
Pani Danuta Koziej-Wrzosińska w wywiadzie również udzieliła nam odpowiedzi na ten temat:
"(...) chyba piąte piętro, pod spodem była. Bo pierwsze piętro to było dowództwo potem był szpital, a tam na dole gdzie potem jakiś czas był skarbiec, czyli były te sejfy i tam woda była (...). "
"W podziemiach, no poczty głównej jedno piętro poniżej tego, a może to było na boku tego szpitala (...). "
"I nagle słyszę: ktoś mówi po polsku, jakaś kobieta. Ja mówię: siostro a pani skąd? Pielęgniarka, ona mówi z Białego Stoku."
"Nie. Nigdy mnie to nie interesowało. Proszę Pani jest tak ogromna różnica zawodowa między pielęgniarką a lekarzem, że sobie trudno wyobrazić. Pielęgniarka wykonuje polecenia i jak rozumie Pani? Jak mnie.... Jak ja bym była sanitariuszką, to mam taki charakter: jakby mówił głupio to bym nie zrobiłabym tego, nie zrobiłabym!"
Natalia Biedrzycka i Veronica Rożek 2c
Od pierwszych dni powstania organizacja służby medycznej była dużym wyzwaniem. Z powodu trudności ze zdobyciem antybiotyków, leków i środków dezynfekujących jednym z największych problemów było zaopatrzenie. Nieprawdą jest, że pod czas powstania nie było chętnych do pomocy - choć wszyscy się bali, pomagali nawet najmłodsi.
Najlepszym dowodem na to jest historia jedenastoletniego „Zawiszaka” Andrzeja Szwejkerta, który pomimo tak młodego wieku pomagał w opatrywaniu rannych. Do Warszawy przyjechał on w 1939r. z Inowrocławia z matką i bratem. Był sanitariuszem w szpitali na Żoliborzu. Niestety chłopiec zginął od eksplozji pocisku z Niemieckiego czołu.
Na ogół jedynymi miejscami zdatnymi do użytku przez lekarzy były piwnice. Szpitale były jednak ukrywane w kościołach np. Dominikanów pod wezwaniem św. Jacka, ale też w Pałacu Raczyńskich przy ulicy długiej 7, lub w szpitalu przy ulicy Miodowej 23 i w budynku Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności przy ulicy Freta 10. Maksymalny limit rannych w tych szpitalach na ogół nie przekraczał 450 rannych osób - wiązało się to z trudnością opiekowania się większą liczbą poszkodowanych.
Jednak nawet tam nie można było stworzyć dobrych warunków do przeprowadzenia operacji, a jednak, codziennie lekarze podejmowali się przeprowadzenia wielu zabiegów, np. wyjmowania śrutu z kolana łączniczki. Po pewnym czasie niemieckie wojska zorientowały się , w których miejscach są owe „szpitale” i poczęli je bombardować. Jeśli podczas nalotu wykonywana była operacja to ludziom nie wolno było odejść od pacjenta nie mówiąc już o przerwaniu operacji. Gdy zawaliła się jakaś ściana budynku zasłaniano to miejsce prześcieradłami by osłonić pacjenta od lecącego tynku. Nie da się ukryć, że ten zawód był bardzo męczący. Ponieważ powstańcy nie dysponowali odpowiednimi narzędziami do wykonywania takich czynności jak odcięcia zmiażdżonej przez czołg nogi, to musiano się jej pozbyć bez przyborów i zbytniego znieczulenia. Dlatego też operacje te trwał czasem po kilkanaście godzin.
Wielu lekarzy ginęło od ostrzałów podczas wynoszenia rannych z płonących szpitali. Nazwisk jest wiele, a próba spisania ich wszystkich zakończyła by się z pewnością fiaskiem. Oto kilka z nich:
- Zofia Franio
- Antoni Horst
- Halina Jankowska
- Hanna Petrynowska
- Jan Roguski
- Wanda Łążyńska
chirurdzy 99
interniści 41
ginekolodzy 27
stomatolodzy 19
pediatrzy 15
okuliści 16
radiolodzy 7
dermatolodzy 8
laryngolodzy 5
anatomopatolodzy 3
neurolodzy 3
ortopedzi 3
kardiolog 1
bakteriolodzy 2
psychiatrzy 3
anatom 1
epidemiolog 1
hematolog 1
urolog 1
onkolog 1
neurochirurg 1
lekarz weterynarii 2
mgr farmacji, p.o. lek. 2
Istotną rolę w powstaniu odegrały sanitariuszki, które tymczasowo opatrywały rannych oraz przenosiły ich do tajnych szpitali i punktów sanitarnych. Jeden z nich znajdował się na ulicy Długiej 23 i w szpitalu przy ulicy Podwale 25 mieszczącym się w podziemiach restauracji „Krzywa Latarnia”. Tam wykonywano podstawowe zabiegi jak szycie powierzchownych ran, czy usztywnienie złamania. Wiele Sanitariuszek wspierało powstanie:
- Hanna Bińkowska
- Lidia Daniszewska
- Zofia Dąbrowska
- Maria Dziak
- Alicja Gołod-Gołębiowska
- Stefania Grzeszczak
Jak widać, pomoc medyczna odegrała bardzo dużą rolę pod czas Powstania Warszawskiego. Gdyby nie chirurdzy i sanitariusze to wszystko mogłoby przebiec jeszcze bardziej drastycznie, jako, że mieszkańcy Warszawy byli by bardziej narażeni na zakażenia i epidemie spowodowane brudem. Pomimo braku warunków i środków do przeprowadzania tych „tajnych operacji” były one wykonywane wbrew wszelkim przeciwnościom. Warto wspominać tych, którzy pracowali jako lekarze i sanitariuszki, jako, że poświęcali oni często swoje bezpieczeństwo i życie dla dobra ogółu. Gdyby nie oni, morale powstańców byłyby znacznie mniejsze.
Cytaty z wywiadu z panem Tadeuszem Romanem, odnośnie tematu opieki medycznej w powstaniu:
"No więc... Służba medyczna wyglądała tak (...). Mianowicie Wola była mocno.... no dużo było szpitali na terenie Woli. Tam był: Żydowski szpital, był Wolski szpital, który do tej pory istnieje, był szpital zakaźny, który też istnieje. Tam było sporo szpitali, było. W tych szpitalach leżeli Powstańcy razem z chorymi, bo przecież chorych też (...). Także mało kto ocala z tych szpitali. Część chorych naszych, Powstańców myśmy ewakuowali na Stare Miasto, bo wtedy była jeszcze łączność samochodowa. (...) na przykład ten dowódca mój, "Miecz", Tadeusz Kurzyna on został ranny w nogę chyba 8. września, yyy sierpnia, i jego właśnie przewieźli na Stare Miasto (...). Teraz Stare Miasto. To już tam tak było strasznie z ostrzałem, tylu rannych że te powstańcze szpitale i to nie tylko Powstańcy, cywilna ludność, leżeli w Kościołach. Największy szpital powstańczy, wojskowy nazwijmy to tak. To było w Archiwum Akt Nowych na Długiej i po różnych takich tych... Mój kolega leżał na Podwalu, gdzieś w jakiejś ... pamiętam co to za była nie wiem... Później "Pod Krzywą Latarnią" był taki lokal w piwnicy na Kilińskiego, tam ich wszyscy wymordowali Niemcy jak weszli. Tam też była koleżanka moja też tam na Długiej w jakimś większym mieszkaniu była, też miała rannych i ocalili wszyscy, bo Niemcy tam leżeli. Niemcy powiedzieli, że dobrze traktowano tutaj i dzięki temu ocaleli. Także to było i były te opatrunkowe pierwszej pomocy punkty. (...) ma się rozumieć większość szpitali na Starym Mieście została zniszczona. (...) dlaczego tak było na Starym Mieście? Bo na Starym Mieście nie było szpitali prawdziwych. Na Woli było dużo, a tu nie było żadnego szpitala normalnego. Więc musieli gdzieś zorganizować no to po kościołach no to po Archiwum Akt Nowych, po mieszkaniach, jakichś piwnicach."
"Mieliśmy lekarza z partyzantki, z 27 Wołyńskiej, i on się strasznie źle czuł w mieście. A on prowadził tą... Yyy... Punkt opatrunkowy u nas i u "Radosława" w sztabie (...). I właśnie tego dnia podchorąży "Ryś" zawołał mnie żebym ja zszedł do punktu sanitarnego, który był na dole i odprowadził doktora Bolka (...). I myśmy mieli w tej środkowej oficynie kwatery, a punkt sanitarny był na tym... w tym rogu (...). Jak ja zszedłem i już mieliśmy iść, to doktor Bolek mówi... Yyy przynieśli powstańca, ale tak zmasakrowany był (...). No i on mu niby tam robił mu opatrunki i od razu drugiemu (...). I w pewnym momencie, nie usłyszeliśmy samolotu, nic tylko wybuch i wszystko się waliło na nas, na tej Mławskiej. I nas na tym parterze zasypało. Doktor Bolek zginął (...)."
Pani Danuta Koziej-Wrzosińska w wywiadzie również udzieliła nam odpowiedzi na ten temat:
"(...) chyba piąte piętro, pod spodem była. Bo pierwsze piętro to było dowództwo potem był szpital, a tam na dole gdzie potem jakiś czas był skarbiec, czyli były te sejfy i tam woda była (...). "
"W podziemiach, no poczty głównej jedno piętro poniżej tego, a może to było na boku tego szpitala (...). "
"I nagle słyszę: ktoś mówi po polsku, jakaś kobieta. Ja mówię: siostro a pani skąd? Pielęgniarka, ona mówi z Białego Stoku."
"Nie. Nigdy mnie to nie interesowało. Proszę Pani jest tak ogromna różnica zawodowa między pielęgniarką a lekarzem, że sobie trudno wyobrazić. Pielęgniarka wykonuje polecenia i jak rozumie Pani? Jak mnie.... Jak ja bym była sanitariuszką, to mam taki charakter: jakby mówił głupio to bym nie zrobiłabym tego, nie zrobiłabym!"
Natalia Biedrzycka i Veronica Rożek 2c